...a ta woda te słowa
cóż mogą cóż mogą książę
Herbert, Tren Fortynbrasa
Cześć, potworki. Dzisiaj nieco na poważnie.
Wróciłam na weekend do domu, oczywiście po słoiki i żeby się
babcia tak nie martwiła, że zginę w tym
Poznaniu. Wróciłam niechętnie, wolałabym się umówić na imprezę, połazić po
pubach, pograć w planszówki, albo choćby pouczyć się czegoś, pozwiedzać. A tak
wylądowałam na ponurej, deszczowej wsi, i jedyne co uważam za przyjemne to bliskość
natury – po dwóch tygodniach wśród betonu, szkła i 12-piętrowców mam niedobór
drzew i kur.
Zapewne większość ludzi się zmierzi, że jestem taka
niewdzięczna i nie chcę wracać do rodzinnego domku, tylko mi jakieś niegodne
rozrywki w głowie. Zaraz wyjaśnię...
Nie chciałam wracać do domu, bo dopiero kształtuję swoje
życie w Poznaniu. Nie mogę zostawiać go tak sobie na weekend bez opieki. Małych
dzieci nie zostawia się samemu. Bo coś rozwalą.
No ale słoiki. Słoiki mnie przekonały.
Spotkałam się ze przyjaciółkami z gimnazjum i całego
pierwszego etapu życia. W sumie dwie osoby, a wspomnień miliard, w końcu to
jakieś 10 lat życia.
I wszystko, absolutnie wszystko mówi mi, że spaliłam o jeden
most za dużo, by kiedyś tu wrócić.
Siedzę i gadam z dziewczynami. Każda z nas poszła nieco inną
drogą. Ja – liceum, studia w
odległym mieście, plany żeby zostać "kimkolwiek, tylko nie
nauczycielem" lub wybrać drogę naukowca.
Pierwsza przyjaciółka – liceum, studia w Bydgoszczy,
wyraźnie nakierowane na pracę z dziećmi i kontynuację jej rodzinnej tradycji
nauczycielskiej.
Druga przyjaciółka – kończy technikum, planuje pracę w banku
i studia zaoczne.
Pamiętam nasze relacje z podstawówki i gimnazjum. Ja zawsze
byłam tą, która stała z boku. Taki "syndrom pół metra". Często nie
było mnie na zdjęciach. Nie miałam swojej "psiapsiółki" z ławki, nie
przytulałam się do ludzi, nie zwierzałam ze swoich problemów, nie gadałam o
chłopakach ze starszych klas z bandą innych dziewczyn, nie plotłam wianków –
ogólnie rzecz biorąc, absolutnie nie mam typowego dla kobiet genu stadnego i
nawyku "papużki-nierozłączki". Poza tym nauczyłam się nie ufać
ludziom – ilekroć chciałam powiedzieć coś o sobie słyszałam, że jestem dziwna.
To "dziwna" i "kujonka" szły za mną przez całe dziewięć lat
edukacji. Dzieciaki są jak szczeniaki, takich krzywd nie zapominają.
Myślałam, że jestem przegrywem, i że nikt mnie nie lubi. W
końcu jestem "dziwna". Mam niefajne hobby i nic nie umiem robić tak,
jak inni.
W liceum sytuacja się odwróciła, nagle moje hobby było fajne
i spowodowało, że zyskałam świetnych przyjaciół. Ba, nagle mogłam zachować
swoją tożsamość i spokojnie trzymać swoje – teraz już tylko umysłowe – pół
metra zdrowego odstępu. Nagle inność stała się fajna – znacie pewnie takie
historie z własnego życia. Zaufanie do ludzi odzyskałam. Pod koniec liceum
doszłam do momentu, gdy rozpłakałam się w czyjejś obecności, i wcale takie
okazanie słabości nie zniszczyło mi życia ani samooceny – wręcz przeciwnie,
dużo zmieniło (na może lepsze).
Przez całe liceum zmieniałam się, czasami mam wrażenie, że
moje życie rozpoczęło się wraz z wyjazdem z rodzinnej wsi. Moim domem było
miasto, mój styl życia dało mi miasto. Mój język i zainteresowania kształtowało
miasto i przyjaciele z miasta.
Coraz bardziej oddalałam się od wsi i dawnych ludzi – w
pewnym momencie spostrzegłam, że to już nie jest pół metra.
Nie znam ich radości i smutków życia codziennego; nie wiem,
kto z kim się żeni; nie wiem, co nowego leci w telewizji, i która aktorka z kim
się ożeniła. Nie czytam gazet, nie śledzę losu sąsiadów, nie gadam z paniami ze
sklepu. Nie wiem, kto umarł, a kto się urodził.
Oni nie rozumieją mojego języka i moich pasji. Inaczej je
odczytują. Cybermachina, puby? Ty chodzisz do takich miejsc? Planszówki, post
rock, grunge? Sabaton to takie darcie ryja, tak? Post-rock, larp, fantastyka,
konwenty? A więc nie chcesz mieć w życiu jakiejś logicznej i stałej pracy,
tylko chcesz być jakimś polonistą? Ale jak to, po polonistyce nie trzeba być
nauczycielem?
I nie piszę tego w kontekście rozgraniczania, kto jest
fajniejszy, a kto mniej fajny. Ani trochę. Nie da się porównywać postaw
życiowych i środowisk, które nie mają ze sobą prawie nic wspólnego...
Teraz poszłam na studia i z tego "pół metra"
zrobiło się ponad 150 km.
Dzisiaj wróciłam na wieś i nic tutaj nie rozumiem. Może poza
drzewem w ogrodzie stryjka, na które zawsze się wspinam. W rozmowach z ludźmi
wolę za dużo nie komentować, żeby nie wywoływać niepotrzebnie kłótni – moje
poglądy są kompletnie inne, sprzeczne, wyrosłe z innego gruntu, niż ich
poglądy. Inni ludzie, inne programy, inne książki na nas wpływały. Inne
środowisko. Mam zupełnie inny styl życia i światopogląd. Oni nie rozumieją
rzeczy dla mnie oczywistych, i vice versa.
Żyjemy na archipelagach.
Chyba wiem, jak czuła się Ania Shirley, wracając ze studiów
na wieś. Z tą różnicą, że ona kochała swój dom, i ostatecznie wróciła na zawsze
do świata, w którym wyrosła, ja natomiast coraz bardziej widzę potrzebę pozostania
w mieście – najlepiej właśnie w Poznaniu – i trzymania się głównie w gronie
przyjaciół z liceum i nowych znajomych.
Słucham mewithoutYou i coraz bardziej utwierdzam się w
przekonaniu, że dobrze zrobiłam uciekając stąd te trzy lata temu. Niektórzy nie
chcą uciekać i nigdy tego nie zrobią – ja wybrałam jedyną dobrą dla mnie drogę.
Może to przez doświadczenia z dzieciństwa, może przez taki charakter –
nieważne.
Stare kontakty zachowam, bo są sympatyczne, bo są wieczne –
nie chcę tracić czegoś budowanego przez tyle lat. Ale o ile wcześniej czułam
się bardzo dziwnie z tym moim niedopasowaniem do wsi, teraz chyba pogodziłam
się z faktem, że nasze drogi się rozeszły. Koniec z porównywaniem się i
dziwieniem, myśleniem "Co powiedzieliby o mnie dawni znajomi?"
No i wreszcie koniec z ludźmi, którzy traktują mnie jak gorszą,
bo poszłam na polonistykę, oraz ludźmi, którzy upokarzają się przede mną, bo
"ty taka inteligentna jesteś, ja tego na pewno bym nie zrozumiał...". Koniec, bo nie będę
tu za często wracać, i coraz częściej myślę o Poznaniu jak o domu.
Taki ze mnie zły i nierodzinny człowiek.
PS. Ekhem, nienachalnie zapraszam na fb :D
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz