Witajcie, drogie potwory
Każdy kolejny tydzień moich wakacji
różni się od siebie jedynie okładkami przeczytanych książek i rzadkimi
terminami spotkać ze znajomymi- teraz jednak w końcu się coś ruszyło!
We wtorek dostaliśmy wyniki matur,
co świętowaliśmy pożeraniem ciasta u jednej znajomej i wypadem na frytki
belgijskie (frytki contra my 1:0), połączonym z gadaniem o głupotach.
Średnia wszystkich moich wyników
(bez ustnych)- 79,2.
Nie cieszę się z tego ani nie
smucę. Fajnie że dobrze zdałam matmę i rozszerzony polski, bo to świadczy o tym
że jestem dość wszechstronna.
Jutro dowiem się, czy przyjęli mnie
na studia do Poznania. Tak, po dłuższych rozkminach jednak Poznań. Nie pytajcie
dlaczego. Jestem na tyle pewna siebie, że już wzięłam wolne z pracy na dzień, w
którym będę musiała zawieźć papiery na studia. Czuję się złym człowiekiem przez
tę pewność siebie.
Ale, ale, wyniki matur to przede
wszystkim doskonały pretekst, by kupić sobie nowe książki w nagrodę!
Przedstawiam Wam mój nowy stosik książek,
tak zwany wakacyjny.
- „Podręcznik kursanta. Kategoria B”
Stanowczo hit tego sezonu...
- „Szeptucha” Katarzyna Berenika
Miszczuk
-„Gwiezdny wojownik” Katarzyna
Berenika Miszczuk
-„Ksenocyd”, „Mówca umarłych” i „Dzieci
umysłu” Orson Scott Card
- „Węgry” Andrzej Hildebrandt
- „Timaios i Kritias” Platon
- „Trylogia. Autostopem przez
galaktykę” Douglas Adams
- „Hiroszima” John Hersey
- lipcowy numer „Nowej Fantastyki”
- „Hellsing” Kohta Hirano
Ten stosik to doskonały przekrój
przez moje pasje i zainteresowania.
Platona dostałam w szkole za... hmmy, nie wiem za co. Chyba za
udział w olimpiadzie. Grunt, że dostałam go od mojej ulubionej polonistki i na
pewno przeczytam
Cała saga Orsona Scotta Carda jest pożyczona od P. „Grę Endera”, czyli część pierwszą, już oddałam. Tylko „Dzieci umysłu” czekają jeszcze na
przeczytanie, więc myślę, że niedługo będzie recenzja.
„Autostopem przez galaktykę” to książka, a raczej trylogia, na
którą czaję się od dwóch lat. Wreszcie mój brat pożyczył ją od kolegi i kolejka
ludzi chętnych do przeczytania natychmiast zaczęła ustawiać się pod moimi
drzwiami, więc bardzo możliwe, że dopadnę tę pozycję dopiero na studiach :D
Katarzyna Berenika Miszczuk. Podoba mi się imię Berenika. „Szeptuchę” już skończyłam (zaraz
recenzja), czytam jeszcze „Gwiezdnego
wojownika”. Pani Miszczuk zawsze kojarzyła mi się z kiepskimi książkami dla
kobiet i moja opinia na ten temat za bardzo się nie zmieniła. Jednak „Szeptucha”
zainteresowała mnie alternatywnym, słowiańskim światem przedstawionym i
przeceną 20% w Matrasie, a „Gwiezdny Wojownik” to niezła parodia gatunku space
opera z wyprzedaży w mojej księgarni. Obydwa czytadła trafiły do mnie jako
nagrody dla samej siebie za maturę.
A „Hiroszima” była trzecią taką nagrodą, także wypatrzoną na
przecenach w Matrasie. Jest to reportaż o sześciu wybranych osobach, które
przeżyły wybuch w Hiroszimie, i kurczę, naprawdę historie te są warte tego 9,90
zł.
W końcu „Węgry” to po prostu przewodnik historyczny po kraju walecznych Madziarów.
Autor oczarował mnie lekkim, sympatycznym stylem, wieloma anegdotkami i
doskonale opracowaną historią Węgier, idącą w parze ze spisem najlepszych
winiarni i restauracji. Przewodnik jest taki niepozorny, a mieści w sobie
duuużo humoru i wszystko, co trzeba wiedzieć o Węgrzech- kogo pomniki są na
każdym placu, co to jest turul, dlaczego Węgrzy nie lubią wznosić toastów, jak
przeklinać i czego nie mówić do policjantów, żeby nie zapłacić mandatu za
obrazę funkcjonariusza (wystarczy, że źle wymówisz jedną głoskę...). Po
przeczytaniu połowy już uwielbiam Węgry, uważam wszystkich Madziarów za swoich
braci i chcę tam jak najszybciej jechać z wizytą.
„Hellsing” dostałam na 19 urodziny od przyjaciółki. Części 3 i 4,
bo 2 jest jeszcze w druku a 1 podobno już nie wychodzi... Na szczęście akcja w
anime była wiernym odwzorowaniem mangi, więc doskonale łapię o co chodzi. To pierwsze
mangi które kiedykolwiek miałam na własność i
na początku naprawdę dziwnie się z tym czułam, szczególnie gdy postawiłam
je na półce koło moich wielkich książek. Niemniej uwielbiam „Hellsing” w
postaci mang tak samo jak anime i potrafię bardzo długo wgapiać się w jedną
stronę i zachwycać tym, jak cudnie jest narysowana c:
Pracowanie przy ulicy, która jest
bydgoskim zagłębiem księgarniowym to naprawdę kłopotliwa sytuacja! Szczególnie
gdy próbujesz donieść swoją wypłatę do domu i nagle spod ziemi wyskakuje ci
Matras z przecenami. Najzabawniejsze jest to, że w mojej torbie nie mieści się więcej
niż jedna książka, więc musiałam przywyknąć do noszenia łupów w rękach i
wyglądania jak mobilna księgarnia.
Spodziewajcie się w najbliższym
czasie kilku postów z recenzjami, a ja lecę wymyślić dla siebie ex libris!
Ex libris to znak własności, jak
pieczątka w bibliotece. Przykleja się go do wewnętrznej części okładki. Kiedyś
oznaczano tak wielkie księgozbiory domów magnackich i takie tam, dzisiaj służy
ludziom takim jak ja, żeby od razu orientować się którą książką kupiłam, którą
pożyczyłam, a którą ukradłam znajomemu :D
Ktoś jeszcze startuje do Poznania?
Jak tam u was z maturami?
Pozdrawiam
Hipis
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz