Ekhem. Nie wiem, od kogo dostałam zadanie
wytypowania pięciu blogów, które czytam i polecam. Powiem tak: czytam bardzo
dużo blogów, i naprawdę je lubię (nigdy nie marnuję czasu na coś, co nie jest
interesujące), więc jeżeli piszę komuś komentarze, to znak, że jego blog
powinien znaleźć się na tej liście. Ale się nie znajdzie, bo postanowiłam
postawić na blogi o określonej tematyce, blogi, które niedawno odkryłam, albo
te, które czymś się bardzo wyróżniają.
1)
O blogu Bałagan Kontrolowany już chyba
kiedyś wspominałam. Nie szkodzi, warto przypomnieć. Autorka bloga, Agata,
najbardziej interesuje się popkulturą, pisze szeroko o serialach, co dwa
tygodnie zamieszcza wpis „Niezbędnik fana”, w którym zbiera przeróżne gadżety
dla fanów popkultury. Bardzo lubię te wpisy, bo sama nie siedzę mocno w
popkulturze i czasami czuję się niedouczona :D Poza tym na blogu znajdziecie
też wpisy o tematyce typowego lifestyle. O
ludziach i ich problemach. Tak na poważnie.
Poza mądrymi treściami wielkim plusem bloga
jest świetna, przejrzysta szata graficzna, która uspokaja trochę moje
wariactwo.
2)
Blog ten poznałam kilka dni temu przez
Legendarną Garową, którą chciała pokazać mi jakiś zapisany w nim przepis. Nie,
nie jest to blog o gotowaniu. Raczej poświęcony jest tematyce grafiki
komputerowej i w ogólności temu wszystkiemu, co ja nazywam bazgranie i projektowanie. Ale znajdziecie tam też dużo wpisów o
innej tematyce, dużo DIY, które bardzo lubię (testowałam przepis na papierowe
kokardki trójwymiarowe- bardzo fajnie mi wyszły, chociaż były robione ze starej
prezentacji o broni chemicznej), trochę takich poradnikowych typu: jak opakować
prezent, jak tanio coś kupić, jak przerobić itd. Jeszcze nie udało mi się
zgłębić wszystkich treści na tym blogu, naprawdę tego dużo. Zachwycają mnie
estetyczne zdjęcia przy każdym poście, chociaż jak dla mnie za dużo bieli.
3)
A tu, dla odmiany, blog kulinarny- MałaCukierenka
Znalazłam go, gdy wybierałam się z Rey i
dziewczynami do Myślęcinka, pograć w „iGranie z Gruzem”. Szukałam przepisu na proste,
czekoladowe ciasteczka, i znalazłam. Sprawdziłam- świetny, nawet proporcje
składników podane idealnie (już się kilka razy na tym przejechałam, gdy robiłam
coś pierwszy raz). Zmodyfikowałam przepis tylko tak, że zamiast polewy dałam
kawałki czekolady na wierzchu. Wyszło EPICKO. Teraz kusi mnie przepis na
jagodowe babeczki... Nie radzę przeglądać bloga z pustym brzuchem, bo na pewno
zaślinicie klawiaturę...
4)
Na pewno nigdy nie pomyśleliście by, że
Hipis zainteresuje się czymś taki jak... Czas Gentlemanów.
Jestem tym blogiem zachwycona! Chociaż
niektóre wpisy stanowczo mnie nie dotyczą (np. te o goleniu brody D: ), to
większość jest adresowana po prostu do ludzi, którzy chcą być kulturalni,
nauczyć się zachowywać w towarzystwie. Jest o sztuce słuchanie, o tym, jak
powstrzymywać złość i oduczyć się przeklinania, jak zachowywać się w tramwaju,
samolocie itd. Dla mnie to coś
idealnego, lubię wiedzieć, jak się zachować (choćby po to, by te zasady potem
łamać). Dodatkowo autor często nawiązuje do zasad obowiązujących w 20-leciu
międzywojennym, ukazując tamten świat, który zawsze mnie rajcował ^^ (wiecie,
że słowo „rajcować się” pochodzi z niemieckiego?)
Wpisy o modzie męskiej, choć wydają się
nieprzydatne dla Hipisa, są niesamowicie interesujące. Niech drżą moi kumple,
coś czuję, że jak nauczę się wiązać krawat, już zawsze poprawiać i krytykować
ich garnitury :P
5)
Już piąty? Czas więc na przerażającą
Gosiarellę!
Ten blog chyba najlepiej opisują słowa
samej autorki:
„Blog popkulturalny z nutką geekowego
lajfa. Skupia się na serialach, książkach, gadżetach, zombiakach i oryginalnych
wersjach bajek”
Dodam jeszcze, że jest tam bardzo dużo
różu. Wszędzie róż.
Jeżeli lubisz zombie i ciągle rozmyślasz
nad ważnymi kwestiami związanymi z obroną przed nimi, oglądasz namiętnie bajki
Disney’a i potrafisz wymienić imiona wszystkich księżniczek z nich, a poza tym
po prostu kochasz popkulturę, to trafiłeś idealnie.
Poza tym, Gosiarella ma niesamowite
poczucie humoru. Czarnego humoru. I nadzwyczaj lekkie pióro. Po prostu polecam!
Więcej blogów bym wypisała, stanowczo...
Ale to są najnowsze odkrycia, no i sami widzicie- starałam się postawić na różnorodna
tematykę ;)
Słówko o kulturze
Odkryłam, że nie umiem robić zdjęć D: |
Ostatnimi czasy wzbogaciłam się trochę o
książki i płyty... Moja hipisowa dusza się raduje... A wszystko dlatego, że
dostałam na osiemnastkę bon do empiku na całkiem przyzwoitą sumę i wreszcie
mogłam kupić sobie to wszystko, czego sobie zawsze odmawiałam. Poza tym
postanowiłam, że jeżeli w księgarniach Tak Czytam jakaś książka kosztuje 4
złocisze, to nie będę na nią skąpić. Kiedyś na pewno mi się przyda!
Metodą pierwszą zdobyłam:
-płytę Lao Che „Powstanie Warszawskie”
-„Maskaradę” Terry’ego Pratchetta
-płyty Kaczmarskiego, Gintrowskiego,
Łapińskiego „Mury w Muzeum Raju” oraz „Wojna postu z karnawałem”
Na zdjęciu załapała się jeszcze "Muzyka duszy", bo książki Pratchetta powinny trzymać sie razem!
Zachwycona jestem wszystkim, ale przydałaby
się jakaś logiczna recenzja.
„Maskarada”
Kto nigdy nie przeczytał chociaż jednej
książki Pratchetta, ten stracił bardzo ważny element swojego życia! Nawet
jeżeli się nie spodoba- musisz wziąć do ręki chociaż jeden tom „Świata Dysku”
albo „Długiej Ziemi”. Inaczej nigdy nie zrozumiesz, skąd mój zachwyt nad tym autorem...
W „Maskaradzie” spotykamy moje ulubione
postacie: dwie czarownicę, Nianię Ogg i Babcia Weatherwax, oraz kolejna osóbkę,
do której mam sympatię: Agnes.
Agnes zawsze doskonale rozumiałam- jest
dziewczyną o miłym charakterze, ładnych włosach i epickim głosie, jednak jej
figura pozostawia wiele do życzenia...Wręcz bardzo wiele. Agnes jest uprzejma i
często się czerwieni, w końcu jednak postanawia zmienić swoje życie i wyjeżdża
do Ankh-Morpork, gdzie łapie pracę w operze. Wielkiej, zjadającej pieniądze
operze, której dyrektorem jest emerytowany handlarz serem, a wśród szalejących
z głodu baletnic i wiecznie pijanych muzyków kręci się tajemniczy Upiór. Z
Upiorem sprawa jest prosta- musi mieć swoje miejsce, z którego ogląda
spektakle. Czasami je krytykuje, a czasami obdarowuje wyjątkowo utalentowane
diwy koszem martwych róż. Wszystko jest w porządku (jak na operę w porządku)
dopóki Upiór nie bierze się za mordowanie...
W tych dramatycznych czasach do
Ankh-Morpork przybywają Babcia i Niania w celu wydobycia od pewnego wydawcy
pieniędzy Niani Ogg, które należą się jej za książkę... powiedzmy, że
kucharską, i niezdrowo zaczynają interesować się Operą, a biedna Agnes próbuje
ich unikać, poradzić sobie w nowych warunkach i rozwiązać zagadkę Upiora.
Byłabym zapomniała. Wraz z wiedźmami
przybywa kot, który czasami, kiedy nie ma gdzie uciec, zamienia się w
człowieka. Kot w ciele człowieka jest opisany jako ktoś, kto byłby oskarżony o
molestowanie seksualne, siedząc w innym pokoju niż ofiara, ale bardzo łatwo znaleźć
dla niego garnitur, gdyż to go dostosowuje się do ubrania, a nie na odwrót. Kot
to też jedna z moich ulubionych postaci.
Jak to u Pratchetta- bardzo, bardzo dużo
zabawnych tekstów, przez które wybucham śmiechem w pociągu, w klasie, w czasie
oglądania thrillera itd. Sporo mądrości i morałów, ale nie nachalnych i
nudnych, a bardzo łatwo przyswajalne. Wiecie co? W tych książkach jest bardzo
dużo nas. Bardzo dużo bardzo szczerego nas.
Polecam i ludziom, którzy szukają
emocjonującej akcji, i tym, którzy cenią sobie warstwę etyczną i moralizującą.
I na pewno wszystkim ludziom z abstrakcyjnym poczuciem humoru!
Napis "Fender" z boku to mój piec gitarowy ^^ |
Kaczmarski, Gintrowski, Łapiński.
Chyba
każdy, kto czyta od jakiegoś czasu mojego bloga wie, że kocham te trio, a nazwę
mojego bloga inspirowałam jednym z tekstów Kaczmara. Czułam od dawna, że muszę
mieć jakąś ich płytę! Mam trzy książki: antologię poezji Kaczmarskiego, jego
biografię oraz książeczkę z interpretacjami i analizami jego piosenek. Ale sam
tekst nie zastąpi muzyki. I oto nadarzyła się wybitna okazja- w jednym z
Empików bydgoskich znalazłam całą kolekcje płyt, czy raczej programów Kaczmara. Wybrałam Mury w
Muzeum Raju i Wojnę Postu z Karnawałem,
bo za dwie płyty zapłaciłam tylko 25 złociszy (jak za darmo... :D), poza
tym te dwie płyty łączą w sobie materiał z czterech programów: Mury, Muzeum,
Raj i Wojnę Postu z Karnawałem. Oraz wszystkie piosenki śpiewa całe trio- a
często panowie grali i śpiewali osobno, realizując własne projekty.
Moim
zdaniem razem brzmią najbardziej epicko, Kaczmarski ma cudowny głos, ale nic
nie zastąpi chrypki Gintrowskiego; gitary brzmią fajnie, ale pianino
Łapińskiego idealnie uzupełnia każdą melodię! Ech, pewnie już niedługo wszyscy
trzej panowie będą mogli znowu zagrać razem- dzisiaj żyje już tylko Łapiński, a
jest tylko kilka lat młodszy od mojej babci.
Płytę polecam fanom Kaczmarskiego,
Gintrowskiego i Łapińskiego, ludziom, którzy są naprawdę zainteresowani tematem
i chcą mieć duuużo piosenek ukochanych muzyków w jednym miejscu!
Lao Che „Powstanie Warszawskie”
Czytałam gdzieś recenzję, że jest to płyta idealna. Po prostu nie ma się do czego w
niej przyczepić, i skoro nawet krytycy takie rzeczy piszą...
Oczywiście, nie znaczy to że płyta każdemu
się spodoba! To nie jest muzyka, którą słucha się przy gotowaniu! To album
tematyczny, poświęcony Powstaniu. Jest, o dziwo, zupełnie obiektywny. Nikt nie
jest oceniany, nikt nie jest obrażany. Powstanie to temat bardzo dyskusyjny, a
mimo to muzykom z Lao Che udało się stworzyć genialna plytę, która spodoba się
ludziom po obu stronach barykady. Oni po prostu stworzyli atmosferę idealnie
oddającą dany moment walki. Wczuli się w emocje i uczucia prostych żołnierzy, a
pominęli dyskusje dzisiejszych napuszonych historyków, którzy już wszystko
wiedzą- chłopacy z AK nie wiedzieli. Panowie z Lao Che to wiedzą i czują, i
dzięki temu stworzyli płytę ponadczasową, zupełnie niepowtarzalną...
Przy okazji osobliwy jest też w ogóle styl
muzyczny, który dżentelmeni uprawiają. Nie ograniczają się tylko do muzyki,
dodają fragmenty przemówień, cytaty z wierszy, powiedzonka... Nawet ja musiałam
poszukać artykułów w internecie, by zrozumieć i wyłapać wszystkie nawiązania do
innych tekstów kultury. Spięty (lider Lao Che) sam mówi, że uwielbia cytaty, i
używa ich w piosenkach bardzo często.
Poza tym nie sposób się przy tej płycie
nudzić, jest bardzo emocjonalna, bardzo osobliwa muzycznie i tekstowo, czasami
wręcz przerażająca... Taka żeby słuchać i rozumieć, i myśleć.
A teraz słówko o różnych dziwnych rzeczach, które kupiłam z Tak Czytam.
- Liryki Adama Mickiewicza z serii "Łopatą do głowy" (4 złocisze)
-"Poluj, bo upolują ciebie" Chips Hardy (teraz 4 złocisze, ale ja kupiłam drożej :P )
Czaiłam się jeszcze na "Leśmian a romantycy" ale nigdy nawet nie czytałam Leśmiana... Podejrzewam, że w końcu kupię tę książkę, tak czy siak, bo takie rzeczy przydają się humanistom...
No i kolejna książka o Kaczmarskim... Niech ktoś ja trzyma z daleka ode mnie! Na razie 15 zł, ale jak zejdzie do 10 to kupuję!
Liryki wieszcza Adama to, wbrew pozorom,
dobry zakup. Po pierwsze, nie pamiętam, czy mam w domu "Ballady i
romanse", a nawet jeżeli mam, to jest to duża książka, oprawiona w
tandetną, niby-skórzaną okładkę. Natomiast owe Liryki są malutkie i poręczne,
zawierają w sobie kilkanaście podstawowych dzieł, krótszych i dłuższych, wraz z
opracowaniem.
Opracowanie wprawdzie jest jak dla gimbazy
albo niekumatych mat-fizów, ale zawsze liczę na to, że ktoś piszący je ma nieco
więcej wiedzy niż ja i dorzuci do informacji logicznych trochę faktów z życia
poety albo sytuacji politycznej w momencie wydawania danego dzieła. Ogólnie,
książeczka pomaga w ułożeniu wiedzy w logiczną całość.
„Poluj, bo upolują ciebie” czyli
naturalistyczna, wręcz turpistyczna opowieść o życiu młodego gronostaja, Maksa,
oraz jego znajomych i ofiar. Zresztą, znajomi często naraz są też ofiarami.
Narracja jest 3-osobowa, ale skupiona na Maksie- razem z gronostajem poznajemy
jego łąkę, las i żyjące dookoła zwierzęta. Towarzyszymy mu przez cały rok
(jeden rozdział na miesiąc), widząc jak poluje, albo sam staje się ofiarą.
Autor nie szczędzi nam nad wyraz obrzydliwych opisów polowań, martwych zwierząt
i flaków na wierzchu. To nie jest książka dla ludzi, którzy twierdzą, że
zwierzaki są słodkie i kudłate.
Na lubimyczytać.pl książka ma bardzo złe
recenzje, moim zdaniem, jest interesująca, chociaż niespecjalnie etyczna i
moralistyczna. Po prostu spojrzenie z bliska na świat zwierząt i dużo makabry. Na
pewno nie jest zabawna...
Kupiłam ją, bo czytałam ją już jako młodsza
osoba (moja mama ja wypożyczyła). Ogólnie rzecz biorąc, u mnie ma jakieś 5/10 i tylko dlatego, że
jestem miła. Nigdy bym jej nie kupiła, gdyby nie fakt, że kosztowała mnie tyle,
co dwie gałki lodów.
Nie umiem robić zdjęć :C |
To trochę dziwne, ale chwilowo od dwóch dni
czytam... czasopismo. Nie jest tak, że wolno czytam, po prostu treści w nim
zawarte są raczej ciężkie.
Nie wiem, czy to nawet czasopismo. Chodzi
mi po prostu o Biuletyn IPN „Pamieć.pl”
Nie kupiłam go- dostałam od profesor od
histy jeszcze w szkole, na ostatniej lekcji. Był nagrodą za odpowiadanie na
pytania, czyli w zasadzie za zwykłą aktywność na lekcji. Teoretycznie ja NIGDY nie jestem aktywna na
lekcji historii, ale tym razem pomyślałam sobie, że rodzicom się gazetka
historyczna przyda. I zgłaszałam się jako jedyna, stąd stałam się właścicielką
biuletynu.
Wadą okazało się to, że głównym tematem
gazety jest tak zwany proces szesnastu,
o którym będę się uczyć w przyszłym roku, profesorka już mi obiecała, że mnie z
tej gazetki odpyta... :P
Na razie przeczytałam artykuły o polskich
żołnierzach w Szwajcarii (ja chcę do Szwajcarii) oraz o żołnierzach polskich w Finlandii
(tam też chcę jechać!). Ogólnie, interesujące pismo, chociaż rozumiecie chyba,
że dla historyków.
Taaak, w wakacje będę więcej pisać, i mam nadzieję, że też bardziej inspirująco, w
końcu to główny cel mojego bloga!
No i jak wieczorem pojeżdżę rowerem, to mam dobry humor i chce mi się pisać.
Już tęsknie do gór! Wyjeżdżamy 19 lipca.
Góry Sowie! Bunkry, stoki, strumyki pod oknami, duuuuużo kamieni, i znaki z
napisami „1,5 h” zamiast „2 km”. To jest piękne!
Jak
mi się uda w życiu, to pojadę w Bieszczady i założę tam schronisko „Hipisówka”
całe w stylu hipisowskim. To znaczy, jak będę miała forsę, a nie dostanę
katedry na żadnym uniwersytecie. Mam kilka planów na życie, ale wszystkie są
takie w zasadzie nieziszczalne!
Pozdrawiamy Was serdecznie, ja i moja hipsterska owsianka, i do napisania!