Jaka piękna pogoda! Jak można narzekać
na upały. Upały dają niepowtarzalną okazję do leżenia cały dzień z książeczką
na balkonie i tłumaczenia wszystkim, że nie mogę NIC A NIC zrobić, bo jest ZA
ciepło.
Tak naprawdę temperatury mi nie przeszkadzają- wczoraj i przedwczoraj byłam całe dnie na zakupach i przeżyłam. Ale moi rodzice nie muszę tego wiedzieć, gdy chcą zmusić mnie do koszenia trawy...
Tak naprawdę temperatury mi nie przeszkadzają- wczoraj i przedwczoraj byłam całe dnie na zakupach i przeżyłam. Ale moi rodzice nie muszę tego wiedzieć, gdy chcą zmusić mnie do koszenia trawy...
Na zakupach ciągle miałam wrażenie, że
po raz ostatni robię takie zabawne, „przedszkolne” zakupy. W końcu idąc na
studia nie będę bawić się w wybieranie kredek i ołówków! W tym roku
postanowiłam ostatni raz się powygłupiać (i naciągnąć mamę na kasę, ogólnie
rzecz biorąc), więc nakupowałam sobie hipsterskich zeszytów, teczkę z
Pingwinami z Madagaskaru, zakreślacze, kolorowe karteczki, kredki i masę innych
duperelków, plus nowy piórnik i plecak.
Poczułam się jak w pierwszej klasie,
gdy po raz pierwszy jechałam na takie zakupy... Zawsze do tego samego sklepu.
Ale mam wrażenie, że jak JA byłam mała to w sklepach nie było tylu ładnych
rzeczy :C
Gdybym
dzisiaj była dzieckiem kupiłabym sobie całą szkolną wyprawkę z Minionkami!
Dla odmiany wczoraj pół dnia polowałam na
podręczniki szkolne. Zapewniam Was, to w moim przypadku nie jest LOGICZNA i
PROSTA czynność. Skończyło się na tym, że wróciłam do domu z trzema
podręcznikami do polaka (teoretycznie miał być jeden), z o jedną za mało
częścią historii i bez matematyki, ale za to z nową książką Bułyczowa, kupioną
po bardzo okazyjnej cenie ^^
Ale, ale, w tym poście znowu zajmę się
różnymi robótkami ręcznymi- otóż minął 1 sierpnia, i mogę już ujawnić prezent,
który robiłam dla mojej przyjaciółki- Basika.
Basik, poza tym że maluje, rysuje i
chodzi do plastyka, interesuje się masą różnych dziwnych rzeczy, którymi ja się
nigdy nie interesowałam- rozumiecie więc, że trudno mi było coś dla niej
fajnego kupić. Brak hajsu wcale mi nie pomagał...
W końcu kupiłam dla niej biały
sweterek i postanowiłam coś na niego naszyć. Jakiś wzorek.
Pomysł spotkałam koło przejścia
podziemnego na Rondzie Jagiellonów.
Dziewczyna miała koszulkę z takim
super słodkim kociakiem i podpisem „purrrr”. Ponieważ Basik lubi słodkie kotki,
a i ja nic przeciwko nim nie mam, wzięłam się za projektowanie najsłodszego kociaka na zachód od Wisły.
Internet okazał się bardzo pomocny,
chociaż długo bałam się wpisać w Google „sweet cat”, nie byłam pewna, czy wynik
wyszukiwania swoją słodkością nie wypali mi mózgu...
Na szczęście, z powodu moich pewnych znajomych jestem bardzo
doświadczona w rzyganiu tęczą i jakoś
z tego wyszłam...
Metodą prób i błędów znalazłam MODEL
IDEALNY i narysowałam na kartonie, a potem wycięłam, w międzyczasie
wprowadzając poprawki.
Trochę przerażająco to wygląda, co? Ja na tym poziomie zaczęłam się bać...
Około miliona razy zmieniałam
ustawienie elementów na sweterku... W końcu usiadłam i zaczęłam wycinać elementy
odrysowane na materiale w gwiazdki, który został mi po jakimś wcześniejszym
projekcie (i którym też mama obszyła mi kiedyś spodnie...).
W międzyczasie zaczęłam mieć kłopoty z
błędnikiem (mocne zawroty głowy i mdłości), więc zostałam skazana na siedzenie
w jednym miejscu...
...i przyszywanie. Oczywiście,
najpierw stworzyłam idealne ułożenie
i przyszpiliłam je do sweterka.
Okazało się, że ułożenie nie jest
takie idealne- na szczęście musiałam odpruwać tylko uszy. Potem byłam szalenie
ostrożna i po doszyciu każdego elementu sprawdzałam z daleka, czy na pewno jest
IDEALNIE.
Szyłam ręcznie. Nie mam pojęcia, jakim
ściegiem, nigdy się tego nie uczyłam- po prostu obserwowałam babcię przy pracy.
Efekt był całkiem niezły! Nawet mojej
rodzinie się spodobał-na tyle, że usłyszałam, że mam go nie oddawać, tylko
sobie zostawić :D
Hipis nie modelka, i korytarza też nie ma szczególnie fotogenicznego, ale chodziło przecież tylko o sweter.
PS. Nie wyobrażacie sobie, jak ja się pilnowałam, żeby go nie pobrudzić!
Basikowi też się podobał, gdy
wręczyłam go jej pierwszego sierpnia, zapakowanego wraz z kartką urodzinową- notesem
(też robiony ręcznie, na zasadzie kołonotatnika) w szary, pocztowy papier
ozdobiony stemplem (teoretycznie stemplem, bowiem ten wzorek tak naprawdę nie
przypominał nic...).
Prezent urodzinowy ogółem kosztował
mnie jakieś... 4 dni roboty i góra 25 zł. Polecam, opłaca się, jak ktoś nie ma
dwóch lewych rąk. A i lewymi da się w tym świecie tworzyć ładne rzeczy, w końcu
prawie wszystko można znaleźć w necie i wydrukować. Czasami starczy pomysł :D
Teraz biorę się za ozdobienie w podobny sposób swojej koszulki- obiecuję, że ten projekt będzie jeszcze bardziej dziwny i dziecinny :D Muszę tylko poczekać, aż mama uszyje poszewki na poduszki i udostępni mi materiał.
pozdrawiam
Hipis
pozdrawiam
Hipis
Ten kociak wyszedł Ci super :)
OdpowiedzUsuńA CZEMU NIE Z MYSZĄ?!
OdpowiedzUsuńOmg, lubienie kotów jest nienormalne.
UsuńTAK W OGÓLE TO ZWROCIŁAM DOPIERO UWAGĘ TERAZ NA TO:
,,więc nakupowałam sobie hipsterskich zeszytów, teczkę z Pingwinami z Madagaskaru, zakreślacze, kolorowe karteczki, kredki i masę innych duperelków, plus nowy piórnik i plecak."
BURŻUAZJA
Trzecia notka yaoicowa będzie NAPRAWDĘ mocna, tak samo mocna jak wduszony Shift na mojej klawiaturze, TAK WŁAŚNIE.
Też zawsze byłam biednym wieśniakiem :< Nadal jestem. Człowiek, który ma wszystko ze stypendium lub z prac (plantacje wiśni, korepetycje, pisanie do Otaku). Chciałabym sobie tylu rzeczy do szkoły nakupowac ;___; Burżuju.
UsuńAle ta notka będzie mocna w nieco innym sensie... Akurat Tobie może się spodobać, bo muzyka Twój klimat.
Wiesz, ja sama nie od początku się do nich przekonałam. Są artyści, których lubię praktycznie od pierwszego efektu wow!, ale są i tacy, do których musiałam się z czasem przekonać. Przy AC/DC drażnił mnie wokal - zarówno 'oryginalny', jak i obecny. Ale przestał. Tak samo jak przestał drażnić głos Axla Rose'a - kiedyś nie potrafiłam zrozumieć, jak ktoś może wytrzymywać z jego słuchaniem :P No, miłość często przychodzi z opóźnieniem :)
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł z tym prezentem, wygląda genialnie! A co do szkolnej wyprawki - od października będę na 3. roku studiów, a mimo to co roku kupuje mnóstwo zeszytów, zakreślaczy, długopisów i kolorowych teczek. Jakoś nie mogę się powstrzymać, gdy widzę te wszystkie ładne rzeczy :D.
OdpowiedzUsuńJa w tym roku jeszcze nie byłam na tych szkolnych zakupach i jakoś tak jak zawsze nie mogłam się doczekać wybierania zeszytów, notesików i innych niepotrzebnych rzeczy, to teraz jakoś mi się nie chce.
OdpowiedzUsuńPaweł Izdebski (o którym ostatnio pisałam) nagrał ostatnio część piosenki Phoebe Baffay (czy jakoś tak) pod tytułem 'Smelly cat'. :D Ten kawałek tak okropnie zapadł mi w pamięć, że nie mogłam się od niego uwolnić. xD
Ale kot na sweterku raczej nie śmierdzi, jest wręcz cudny i sama nosiłabym z wielką chęcią takie cudo! :D
Jeśli chodzi o Terry'ego Pratchetta to ostatnio czytałam 'Zimistrza', 'Nację' i 'Łups!'. :) Bardzo zacne książki. ^^
Pozdrawiam serdecznie!
Tak, w 'Łups!' występuje Sam Vimes :D W zasadzie nie zwracam uwagi na tłumaczów, ale sprawdziłam i te trzy książki miałam akurat w tłumaczeniach Piotra W. Cholewy :) W ogóle bardzo podoba mi się jakim językiem te pozycje zostały napisane :D
UsuńPozdrawiam serdecznie!
Jaki kochany kociak! Faktycznie słodziaśny, nic dziwnego, że rodzina chciała go zostawić dla Ciebie, no ale skoro to prezent... :P Zawsze możesz zrobić sobie pieska :D Jeżeli chodzi o pogodę to faktycznie masz rację! Ja także uwielbiam ciepełko, ale ostatnimi czasy zaczęłam narzekać... już nie będę, obiecuję! :)
OdpowiedzUsuńWitam, cześć i czołem!
OdpowiedzUsuńTego posta komentuję słuchając SDM, więc przepraszam jeśli będzie zbyt entuzjastycznie(entuzjazm ma przecież swoje granice, których lepiej nie naruszać). "A ziemia toczy, toczy swój garb uroczy..."
Czuję wyrzuty sumienia, że komentuję tylko te posty, które nie należą do poważnych. Ale wtedy mam udostępniony laptop w całej okazałości :c Uwielbiam prezenty robione ręcznie! Dają chyba najwięcej radości i najmniej wyciskają portfel, ale też zjadają czas. Bardzo mi się ten sweterek podoba, naprawdę! Jest świetny! I zrobiony z naprawdę sympatycznego materiału. Podziwiam, że miałaś tyle cierpliwości! To jeden z najsympatyczniejszych sweterków pod słonkiem :D Masz talent! Ooo... człowiek który chodzi do plastyka! Mam ostatnio na tym punkcie fioła. Czy człek ten jest szczęśliwy, że poszedł do takiego liceum?
Kurcze, nigdy nie patrzyłam na studia w ten sposób - brak fajnych piórników i innych dziwadeł! Wyobraziłam sobie armię trzecioklasistów dzierżących plecaki z Minionków, teczki ze stworkami, różowymi długopisami - trzeba cieszyć się puki można :D
Wiesz, chyba przez całe życie przyjmowałam złą taktykę "jest ci gorąco?" "nie nie" i grabiłam trawę xD Choć tylko na wsi, bo w mieście nikt nigdy mnie o to nie prosił :c
Życzę udanych wakacji! I gorących, skoro to Ci nie przeszkadza :)
Pozdrawiam serdecznie
Piękny sweterek, bardzo podoba mi się ten wzór z kotkiem :)
OdpowiedzUsuńJa osobiście nie przepadam za latem (jak dla mnie jest stanowczo za ciepłe), o wiele bardziej lubię późną wiosnę/ wczesną jesień. A w takie upały jak te ostatnie, to mogę tylko leżeć na chłodnej podłodze i narzekać :D
Moja Droga!
OdpowiedzUsuńŚwietny sweterek, tylko czy nic mu się nie stanie podczas prania? Lato jest świetne, ale chyba najbardziej lubię wiosnę, jest wtedy taka optymalna pogoda. Z chęcią zobaczę efekty Twojej pracy nad koszulą!
Ściskam i pozdrawiam
A.C.
http://oddychajacpomyslami.blogspot.com/
Ja za takowe "przedszkolne zakupy" nie brałam się już od jakiś 4 lat czyli 6 klasy podstawówki. Niestety ani mi to nie było potrzebne szczególnie ani nie miałam takiej możliwości. W tym roku to oczywiście przydało by się też zmienić bo idę do plastyka ale pewnie i tak nic z tego nie będzie bo jedyne co usłyszę to "nie mam pieniędzy". -.-
OdpowiedzUsuńA co do sweterka to łał! Nieźle! Osobiście nigdy nie gustowałam w wyszywaniu czy naszywaniu, ogółem szyciu. No i raczej też nic by z tego nie wyszło, albo wyszłoby krzywo bo nie umiem wycinać prosto, od zawsze! xD
Ja tam nie lubię tych upałów. I szczerze mówiąc wolę gdy jest za zimno niż za ciepło, bo zawsze sie można grubiej ubrać. Chociaż nie chciałabym,żeby w wakacje było strasznie zimno, czy coś... Po prostu nic nie można przez tą pogodę zrobić i nie uważam tego za zaletę. Człowiek chciałby coś zrobić ciekawego, a tu upały psują plany.
OdpowiedzUsuńLubię oglądać długopisy,zakreślacze, gumki, piórniki i inne bzdety. Jednak takich typowych zakupów, podczas których się kupuje mnóstwo szkolnych rzeczy, już parę lat nie robiłam. Zwyczajnie szkoda mi na to kasy i tego typu rzeczy raczej nie są mi potrzebne, więc kupuję tylko zeszyty i ewentualnie jakieś poszczególne rzeczy.
A sweterek jest świetny! Niedziwne,że przyjaciółce się podobał. Takie robótki ręczne pozwalają przynajmniej zaoszczędzić pieniądze, a przy okazji stworzyć coś oryginalnego. Sama będe musiala czegoś takiego spróbować, chociaż mam dwie lewe ręce, ale jak sama napisałaś, czasem i z lewymi da się coś stworzyć.
No tak, upały mają swoje zalety, chociażby tą, którą wymieniłaś. Jednak ja mam ich już serdecznie dosyć, wróciłam z Włoch, gdzie trzydzieści stopnie były dosyć niską temperaturą, więc... taaak...
OdpowiedzUsuńJa osobiście mam słabość do ładnych zeszytów i uwielbiam je kupować- większość tych kupionych ,,do szkoły" idzie w końcu na moje prywatne zapiski:D Ojej, te zakupy w pierwszej klasie podstawówki... ale kasy na to szło... jakieś plasteliny, kredki, bloki (kolorowe, techniczne, białe, rysunkowe...), farby, piórniczki... teraz już nie muszę robić wielkich zakupów, ponieważ odchodzi mi plastyka, więc poza jakimiś pisakami, ołówkami, długopisami i zeszytami, z artykułów papierniczych nie muszę kupować nic.
Jaki fajny sweterek! Dobry pomysł na prezent, oryginalny. Takie ręcznie robione podarki są najlepsze! Podziwiam Cię, że sama doszyłaś te elementy... szacun:D Ja niestety w ogóle nie mam zdolności manualnych, ale dla samej zabawy... można by spróbować, czemu nie:)
Pozdrawiam ciepło,
P.
Śliczne kotki :D
OdpowiedzUsuńNominowałam cię do LBA. Chętna? ;)
http://krolestwo-ksiazek.blogspot.com/2015/08/3-liebster-blog-award.html
Jasne, wiele zależy od tego, czy kogoś to rajcure. Muszę przyznać,że trzymanie znacza przy sobie jest dobrym sposobem,że też nigdy na to nie wpadłam...
OdpowiedzUsuń