11 lipca 2016

Stosik książek na lato!



Witajcie, drogie potwory


Każdy kolejny tydzień moich wakacji różni się od siebie jedynie okładkami przeczytanych książek i rzadkimi terminami spotkać ze znajomymi- teraz jednak w końcu się coś ruszyło!


We wtorek dostaliśmy wyniki matur, co świętowaliśmy pożeraniem ciasta u jednej znajomej i wypadem na frytki belgijskie (frytki contra my 1:0), połączonym z gadaniem o głupotach.

Średnia wszystkich moich wyników (bez ustnych)- 79,2.

Nie cieszę się z tego ani nie smucę. Fajnie że dobrze zdałam matmę i rozszerzony polski, bo to świadczy o tym że jestem dość wszechstronna.
Jutro dowiem się, czy przyjęli mnie na studia do Poznania. Tak, po dłuższych rozkminach jednak Poznań. Nie pytajcie dlaczego. Jestem na tyle pewna siebie, że już wzięłam wolne z pracy na dzień, w którym będę musiała zawieźć papiery na studia. Czuję się złym człowiekiem przez tę pewność siebie.


Ale, ale, wyniki matur to przede wszystkim doskonały pretekst, by kupić sobie nowe książki w nagrodę!
Przedstawiam Wam mój nowy stosik książek, tak zwany wakacyjny.



- „Podręcznik kursanta. Kategoria B” Stanowczo hit tego sezonu...
- „Szeptucha” Katarzyna Berenika Miszczuk
-„Gwiezdny wojownik” Katarzyna Berenika Miszczuk
-„Ksenocyd”, „Mówca umarłych” i „Dzieci umysłu” Orson Scott Card
- „Węgry” Andrzej Hildebrandt
- „Timaios i Kritias” Platon
- „Trylogia. Autostopem przez galaktykę” Douglas Adams
- „Hiroszima” John Hersey
- lipcowy numer „Nowej Fantastyki”
- „Hellsing” Kohta Hirano


Ten stosik to doskonały przekrój przez moje pasje i zainteresowania.

Platona dostałam w szkole za... hmmy, nie wiem za co. Chyba za udział w olimpiadzie. Grunt, że dostałam go od mojej ulubionej polonistki i na pewno przeczytam

Cała saga Orsona Scotta Carda jest pożyczona od P. „Grę Endera”, czyli część pierwszą, już oddałam. Tylko „Dzieci umysłu” czekają jeszcze na przeczytanie, więc myślę, że niedługo będzie recenzja.

„Autostopem przez galaktykę” to książka, a raczej trylogia, na którą czaję się od dwóch lat. Wreszcie mój brat pożyczył ją od kolegi i kolejka ludzi chętnych do przeczytania natychmiast zaczęła ustawiać się pod moimi drzwiami, więc bardzo możliwe, że dopadnę tę pozycję dopiero na studiach :D

Katarzyna Berenika Miszczuk. Podoba mi się imię Berenika. „Szeptuchę” już skończyłam (zaraz recenzja), czytam jeszcze „Gwiezdnego wojownika”. Pani Miszczuk zawsze kojarzyła mi się z kiepskimi książkami dla kobiet i moja opinia na ten temat za bardzo się nie zmieniła. Jednak „Szeptucha” zainteresowała mnie alternatywnym, słowiańskim światem przedstawionym i przeceną 20% w Matrasie, a „Gwiezdny Wojownik” to niezła parodia gatunku space opera z wyprzedaży w mojej księgarni. Obydwa czytadła trafiły do mnie jako nagrody dla samej siebie za maturę.

A „Hiroszima” była trzecią taką nagrodą, także wypatrzoną na przecenach w Matrasie. Jest to reportaż o sześciu wybranych osobach, które przeżyły wybuch w Hiroszimie, i kurczę, naprawdę historie te są warte tego 9,90 zł.

W końcu „Węgry” to po prostu przewodnik historyczny po kraju walecznych Madziarów. Autor oczarował mnie lekkim, sympatycznym stylem, wieloma anegdotkami i doskonale opracowaną historią Węgier, idącą w parze ze spisem najlepszych winiarni i restauracji. Przewodnik jest taki niepozorny, a mieści w sobie duuużo humoru i wszystko, co trzeba wiedzieć o Węgrzech- kogo pomniki są na każdym placu, co to jest turul, dlaczego Węgrzy nie lubią wznosić toastów, jak przeklinać i czego nie mówić do policjantów, żeby nie zapłacić mandatu za obrazę funkcjonariusza (wystarczy, że źle wymówisz jedną głoskę...). Po przeczytaniu połowy już uwielbiam Węgry, uważam wszystkich Madziarów za swoich braci i chcę tam jak najszybciej jechać z wizytą.

„Hellsing” dostałam na 19 urodziny od przyjaciółki. Części 3 i 4, bo 2 jest jeszcze w druku a 1 podobno już nie wychodzi... Na szczęście akcja w anime była wiernym odwzorowaniem mangi, więc doskonale łapię o co chodzi. To pierwsze mangi które kiedykolwiek miałam na własność i  na początku naprawdę dziwnie się z tym czułam, szczególnie gdy postawiłam je na półce koło moich wielkich książek. Niemniej uwielbiam „Hellsing” w postaci mang tak samo jak anime i potrafię bardzo długo wgapiać się w jedną stronę i zachwycać tym, jak cudnie jest narysowana c:

Pracowanie przy ulicy, która jest bydgoskim zagłębiem księgarniowym to naprawdę kłopotliwa sytuacja! Szczególnie gdy próbujesz donieść swoją wypłatę do domu i nagle spod ziemi wyskakuje ci Matras z przecenami. Najzabawniejsze jest to, że w mojej torbie nie mieści się więcej niż jedna książka, więc musiałam przywyknąć do noszenia łupów w rękach i wyglądania jak mobilna księgarnia.

Spodziewajcie się w najbliższym czasie kilku postów z recenzjami, a ja lecę wymyślić dla siebie ex libris!

Ex libris to znak własności, jak pieczątka w bibliotece. Przykleja się go do wewnętrznej części okładki. Kiedyś oznaczano tak wielkie księgozbiory domów magnackich i takie tam, dzisiaj służy ludziom takim jak ja, żeby od razu orientować się którą książką kupiłam, którą pożyczyłam, a którą ukradłam znajomemu :D

Ktoś jeszcze startuje do Poznania? Jak tam u was z maturami?

Pozdrawiam
Hipis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz