30 października 2017

Subiektywne zapowiedzi książkowe na listopad




Początek każdego miesiąca to miły okres czytania na blogach zapowiedzi książkowych na najbliższy miesiąc. Gdy sięgam pamięcią do nauki staropolki, już w baroku spotkałam się z trendem narzekania na to, że za łatwo jest pisać, że pisze i publikuje byle kto, każdy dureń, a ludzie to czytają, i proszę państwa, straszliwie głupieją. W kolejnych epokach owo narzekanie tylko się nasila, a gdyby dzisiaj mistrzowie baroku zdali sobie sprawę, że można publikować nawet bez znajomości łaciny, bez wysokiego stanowiska, nie będąc możnowładcą ani duchownym  załamaliby się niechybnie. Perły i plewy, proszę państwa. Tworzenie pewnych wyborów wydaje się wręcz konieczne, by człowiek nie kupował bez namysłu, nie czytał bez sensu, bez głowy. Wydawnictwo też wydawnictwu nierówne, każde ma własny plan i pomysł, i moja w tym głowa, jako czytelnika, żeby rozumieć i rozróżniać. Stąd też to zestawienie, pierwsze takie na blogu (niestety!), obejmujące książki, które mi wydały się w jakiś sposób interesujące, aczkolwiek chyba tylko gwiazdy wiedzą, czy dane pozycje przeczytam, czy nie. Szczęśliwa będę, jeżeli kogoś zainspiruję (albo ktoś mnie).

(Ps. Nie pisze o filmach i serialach, bo się nie znam. Mogę pisać o poznańskich teatrach, ale mam wrażenie że nikogo to nie interesuje ^^)

Jedno z moich ulubionych wydawnictw, którego ofertę starannie sprawdzam już od dawna. Śliczne, estetyczne okładki, dobry papier, dobra korekta, ogólnie widać, że ktoś tu wie, o co chodzi w sztuce wydawania książek, a nie tylko próbuje oszczędzać na wszystkim. Oferta też niebanalna, sama od sierpnia czaję się na biografię Lema, a w tym miesiącu dochodzą aż trzy pozycje:

"Delfin w malinach. Snobizmy i obyczaje ostatniej dekady" por red. Łukasza Najdela i zespołu dwutygodnik.com

Nie jest łatwo określić, kiedy zaczęła się ta dekada dekad, ta superdekada. Co ją charakteryzowało i sprawiło, że była taka bogata, radosna, wyjątkowa? Przeniesienie życia towarzyskiego i literackiego na Facebooka, hipsterrealizm w kinie polskim, vaporwave, beka jako źródło udręki i uciechy, wysyp memów, gifów i sucharów, moda na bieganie, które zyskało status medytacji w ruchu? A może wcale nie było i nie jest wesolutko? A może nasze życie jest wegetacją w kapsułach własnych pokoi, które dzięki internetowi służą nam za wygodną ambasadę mizantropii?"
Ja: czytanie o czasach, w których się żyje, jest prawie tak fajne jak czytanie o czasach, które na szczęście minęły. Hej, ja w tym żyję. Niby widzę to wszędzie dookoła, ale na ile umiem to objąć wzrokiem, przeanalizować, swoje opinie porównać z opiniami innych osób? 



"Smart obiekt" pod red. Agaty Pankiewicz, Marcina Przybyłko i Marty Miskowiec.  

Autorzy projektu Smart obiekt poruszają się w kręgu rzeczy. Są to pozornie nieistotne przedmioty, które powstały z praktycznej potrzeby i pod wieloma względami przypominają prototypy. Tworzy się je w doraźnych okolicznościach, a ich kształt bywa tak nieporadny i ułomny, że brak rzetelnej konstrukcji oraz współbrzmienia funkcji i formy zastanawia (i niepokoi). Z założenia tymczasowe, z natury stworzone jako antyprojekty są jednak trwale obecne w naszej codzienności. Autorów interesuje proces ich powstawania, charakter, a także głębsze tło relacji człowieka i rzeczy.
Ja: zakochałam się w okładce. 


"Dom polski" Małgorzata Czyńska, ilustracje Joanna Grochocka
Pomysł był prosty: zapytać ludzi związanych zawodowo z dizajnem i projektowaniem wnętrz o wygląd polskich domów, o to, jak mieszkaliśmy kiedyś, jak mieszkamy dziś, jak zmieniają się nasze gusta i o czym marzymy. Byłam też ciekawa, czy zainteresowania i pasje moich rozmówców wynikają z atmosfery ich rodzinnych domów oraz do jakiego stopnia ich własne domy są uzewnętrznieniem ich charakterów, potrzeb i poglądów. Chciałam się dowiedzieć, jak mieszkają ludzie, których projekty – meble, szkło, porcelana, tkaniny – trafiają do wielu polskich mieszkań. Od strony materialnej domu przeszliśmy więc do historii z dzieciństwa, rodzinnych opowieści, bo dom to przecież znacznie więcej niż cztery ściany umeblowane w takim czy innym stylu, to wspomnienia, emocje, ambicje i pragnienia. (Małgorzata Czyńska)
Ja: to, jak mieszkaliśmy, może wpłynąć na nas bardzo mocno, a kto jak kto, ale projektanci powinni zdawać sobie sprawę z tego procesu. Może być ciekawie. 


"Notes dla ludzi uczulonych na gluten i laktozę" Bolesław Chromry

Warto czasami pomyśleć. I warto też czasem coś zapisać. Albo narysować wielkiego penisa nudząc się na internalu w sali konferencyjnej. Bolesław Chromry wychodzi naprzeciw oczekiwaniom wszystkich tych, którzy chcieliby sobie wytatuować napis „fuck my life”, ale nie mają odwagi i pytają o pudding z tapioki w barze mlecznym.
Ja: zaprawdę nie wiem, co to będzie, ale chcę to dostać do ręki. 


"Przegrani zwycięzcy" Jan Ciechanowski

Ciechanowski był jednym z najzdolniejszych i najbardziej doświadczonych polskich dyplomatów. Miał niezwykły dar dostrzegania najsubtelniejszych dyplomatycznych gestów i niuansów. Potrafił doskonale zorientować się w sytuacji i realnie ocenić swoje szanse. Przegrani zwycięzcy to wspomnienia z lat 1941-1945, kiedy Ciechanowski pełnił funkcję ambasadora Polski w Stanach Zjednoczonych.
Na kartach książki przewijają się najważniejsi aktorzy ówczesnej sceny politycznej, z prezydentem Rooseveltem na czele. Jako ambasador Jan Ciechanowski starał się przekonać amerykańskich polityków, że koniecznym warunkiem zachowania ładu w Europie jest stworzenie silnego sojuszu państw. Dyplomata pokładał ogromne nadzieje w spotkaniu amerykańskiego prezydenta z Janem Karskim. Opowieść Karskiego o brutalnej niemieckiej okupacji, postępującej zagładzie Żydów, działalności komunistycznych agentów i szpiegów, fenomenalnego Polskiego Państwa Podziemnego i AK zrobiła wrażenie na Roosevelcie, który dotąd nie zdawał sobie sprawy z tego, co dzieje się w Europie.
Ja: myślę, że książka byłaby dobrym uzupełnieniem kiepskiej wiedzy mojego pokolenia o PRL-u i polityce. Chcę ją do męczenia na długie, nudne wieczory w czasie przerw świątecznych czy innego badziewia, które nie zapewnia mi dość wysiłku intelektualnego. 


"Modyfikowany węgiel" Richard Morgan 
(tytuł oryginalny "Altered Carbon", jakoś lepiej brzmi...).
W dwudziestym szóstym wieku ludzkość rozprzestrzeniła się po galaktyce, zabierając ze sobą w zimny kosmos podziały rasowe i religijne. Pomimo napięć i wybuchających tu i ówdzie krwawych wojen, Protektorat NZ trzyma nowe światy żelazną ręką, wykorzystując do tego elitarne oddziały uderzeniowe: Korpus Emisariuszy.
To, czego nie mogła zagwarantować religia, zapewniła technika. Teraz, gdy świadomość można zapisać w stosie korowym i w prosty sposób przenieść do nowego ciała, śmierć stała się zaledwie drobną niedogodnością. O ile tylko stać cię na nowe ciało...
Były Emisariusz NZ, Takeshi Kovacs, zna smak umierania, to ryzyko zawodowe. Jednakże ostatnia śmierć była szczególnie brutalna. Przetransferowany strunowo na odległość wielu lat świetlnych, upowłokowiony w nowym ciele w San Francisco na Starej Ziemi i rzucony w środek spisku bezwzględnego nawet jak na standardy społeczeństwa, które zapomniało o wartości ludzkiego życia, szybko uświadamia sobie, że pocisk, który wybił dziurę w jego piersi na Świecie Harlana, to dopiero początek problemów.
Ja: dodałam bez przekonania, bo opis wygląda jakby włożyli go do Uniwersalnej Maszyny Do Tworzenia Opisów Książek SF i Fantasy. Zresztą, okładka prezentuje podobny poziom. Porównajcie ją sobie z ha!artem albo Czarnym. Mam wrażenie, że na powieściach w ogóle strasznie się oszczędza. Większość współczesnej fantastyki odstrasza mnie już okładkami.
Jeżeli założę wydawnictwo, to będziemy wydawać hipsterską fantastykę ze sztuką nowoczesną na okładkach. I żadnych bab z otwartymi ustami, smoków i skąpych zbroi.


"Poważnie zabawne, nieskończenie cytowalne" Terry Pratchett 
Miałbym więcej entuzjazmu dla nieszablonowego myślenia, gdyby istniały dowody na jakiekolwiek myślenie, nawet szablonowe.

Najbardziej cytowany pisarz naszych czasów obdarzony był specyficznym poczuciem humoru, co uczyniło z niego zarówno autora bestsellerów, jak i niewyczerpane źródło mądrości życiowej. Ten zbiór pełen jest jego najzabawniejszych i wartych zapamiętania myśli o życiu, wszechświecie i chrapaniu.
Ja: kupiłabym na prezent, i nawet wiem komu. Myślę, że to dobre dopełnienie biblioteczki każdego fana Pratchetta (np. mojej). 

Nadchodzi mrok listopada, czas zmarzniętej na grudę ziemi, porannych mgieł, smogu, szarości i w ogóle Chełmońskiego, a wraz z nim nowa wypłata i szansa na kolejne zadrukowane stronice do kolekcji. Nie chwaląc się, w październiku kupiłam wspaniały podręcznik do romantyzmu i zdobyłam trzy zupełnie przypadkowe książki z bookcrossingu. Chciałabym je puścić dalej, ale nie mam serca, bo któż przygarnie takie dziwadła, sierotki, wzięte z biblioteki wydziału polonistycznego? No nikt. Albo jacyś menele wezmą na opał. Zostaję więc oficjalnie przechowalnią niechcianych i niezrozumianych książek, wyrzutków ze społeczeństwa powieści. Po cichu liczę na to, że odwdzięczą mi się kiedyś te wszystkie książki. 
Czy nie pominęłam jakiegoś wartego uwagi wydawnictwa? Może chcielibyście coś mi polecić albo macie swoje wyczekane książki na nowy miesiąc?

pozdrawiam

Opisy, okładki ze stron wydawnictw, linki w tytułach. 
Mural jest z przejścia podziemnego w Gdańsku, dokładna lokalizacja nieznana, chodziłyśmy na oko. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz