25 października 2015

O jeżu




Znalazłam dzisiaj na podwórku jeża.
Tradycyjnie- mój pies chciał go zeżreć, biegał dookoła i szczekał jak szalony, z tą charakterystyczną, dziką nutką w głosie, po której zawsze poznaję, że spotkał się z czymś mu nieznanym na co dzień- z dziką przyrodą.
Pobiegłam, podekscytowana do ogrodu z wielką latarką i natychmiast zauważyłam małą, szarą kulkę, leżącą koło psiej budy.
-Jeż, jeż! Siostra, weź psa!
Mój kundelek nerwowo biegał dookoła kulki, obawiałam się, że chcąc mnie  bronić, zrobi coś zwierzątku.
Podeszłam do jeża i oświetliłam go mocnym strumieniem światła. Nie ruszał się. Z boku, z gęstwiny cieniutkich kolców wystawał mały, szary pyszczek, podkulony najmocniej jak się da pod zbawienną ochronę igieł.
Bardzo delikatnie szturchnęłam go końcem trampka- był taki lekki, delikatny, pomyślałam, że chyba jest martwy, bo był zupełnie bezwładny, zero reakcji, nawet pyszczkiem nie ruszył.
Postanowiłam jednak dać mu szansę.
Stałam nad nim i oświetlając go latarką, wpatrywałam się w pokrywę kolców.
W końcu lekko się ruszyła. Nie byłam pewna, czy to nie złudzenie optyczne, wywołane migotaniem światła latarki w mojej, bądź co bądź, trzęsącej się trochę dłoni.
Ale nie. Kolczasty bok poruszył się jeszcze kilka razy. Dało się zauważyć w tym rytm. Bardzo spowolniony rytm oddychania. Żyła bestia. Odetchnęłam-trochę z  ulgą.
A trochę poczułam się głupio.
To jego udawanie martwego, ten powolny, prawie niezauważalny oddech... Bał się mnie. Kulił się przede mną, starając się zniechęcić mnie do zamordowania go. Byłam jego najgorszym wrogiem.
Gdyby potrafił czuć świat według naszych, ludzkich reguł, pewnie by mnie nienawidził.
Regularnie niszczę jego dom, pozbywając się desek i paląc zeschłe liście w ogrodzie. Atakuje go mój dziki pies, gdy tylko próbuje podejść do jego miski i co nieco uszczknąć. Atakuję go ja, kieruję na niego zdradzieckie światło, wpycham go na łopatę i wynoszę nie wiadomo gdzie. Każdy by się wkurzył.
Tata zawołał mnie na tyły ogrodu, gdzieś też poprzednio ujadał pies- może jest tu jeszcze jeden jeż? Nie było-przeszukałam cały ogród. Gdy wróciłam do „mojego” jeża... drania już nie było. Właśnie wdrapywał się na niski, betonowy kloc leżący pół metra od budy. Zastygł w świetle latarki, z jedną łapką jeszcze postawioną na ziemi.
Musiał czuć się jak więzień, przyłapany przez strażnika, gdy akurat chciał przeskoczyć więzienny płot. Musiał czuć obrzydliwy zapach  śmierci  tuż nad sobą. Przegrał. Los dał mu ostatnią szansę, a on ją zmarnował i dał się złapać.  Teraz nie może nawet zwinąć się w kulkę. Został bezczelnie przyłapany w najgorszym momencie- tym większa i boleśniejsza jest jego porażka.
Oczywiście czułby to wszystko, gdyby nie był jeżem, jako jeż czuł zapewne instynktowną chęć zwinięcia się w kulkę...
Tata przyszedł z łopatą i delikatnie wsadził na nią delikwenta, który momentalnie zwinął się w kulkę, i w taki stanie został odtransportowany w wielką kupę liści do ogrodu mojego stryjka, z którym sąsiaduję. Natychmiast wlazł do połowy pod stertę desek, i zatrzymał się, jakby czekał, aż sobie pójdziemy. Poszliśmy. Psa zamknęliśmy w innej części działki, żeby na niego nie polował.

Nietrudno zauważyć, że w modzie są dzisiaj jeże. Twierdzi się, że są słodkie, że fajnie je hodować w domu, że urocze, że taaaakie hipsterskie...
Ja tego nigdy nie zrozumiem.
W psach na przykład widzę dużo miłości, tą dziką radość z powrotu właściciela... To przywiązanie. Psy są słodkie i zawsze lubię mieć przy sobie jakiegoś psa.
Z jeżami jest jednak inaczej. To dzikie zwierzęta. Patrzą na mnie jak na intruza, wroga, który wpycha się do ich świata. Jak można porównywać nienawiść z miłością?
Okey, dla kogoś jeż jest słodki. Ale ja od dziecka spotykałam jeże w ogrodzie. Nie lubiły mnie. Kuliły się, uciekały, bały się mnie. Dlatego nie kojarzą mi się z milutkimi zwierzątkami, które się trzyma w domu, tylko z takim miniaturowym przejawem dzikiej, nieokrzesanej przyrody, która nie chce, bym ja-człowiek- wtrącał się do ICH świata.

Jestem pewna, że gdyby były większe, bez odrobiny wyrzutów sumienia polowały by na ludzi.
I tak jest ze wszystkimi dzikimi zwierzętami, któe próbujemy udomowić i "uczłowieczyć". 
Nie wyobrażajmy sobie, że wszystkie stworzenia będą podlegać naszej woli...


Tyle w temacie jeży, którym zainteresowałam się w zasadzie tylko dlatego, że spotkałam dzisiaj jeża w ogrodzie. I zrobiło mi się dziwnie, gdy patrzyłam, jak delikatnie, ostrożnie oddycha...


przepraszam za te przecinki, mnie też się nie chcą słuchać...