1 stycznia 2016

Roczek 2015, odkrycia z przeszłości i takie tam.





Witam!

Jest... ranek? Chyba ranek nowego roku. Przymrozek. Słucham trójkowego topu wszech czasów. Bardzo dobry pomysł jak na nowy rok. Zawsze jakiś nowy kawałek wpadnie.

Bym nic nie pisała, bo nie lubię podsumowywać całego roku, ale sprawdziłam, i ku mojemu zdziwieniu odkryłam, że
a) miałam jakieś postanowienia noworoczne w 2015 (!?)
b) jestem profetą

Profeta czyli prorok, jasnowidz, to jedno z ulubionych słów moich znajomych humanistów, po "motywie vanitatywnym".



Ze starego jakiegoś wpisu na blogu dowiedziałam się, że moimi postanowieniami były:

1) przeczytanie Tatarkiewicza.

Czego nie zrobiłam, chociaż zaczęłam czytać, z tego co pamiętam, starożytność, i dobrze ogarnęłam Freuda, bo musiałam przygotować o nim do szkoły.
2) siedzenie prosto przy biurku
Tu się chyba udało... Przynajmniej teraz siedzę prosto. Zawsze siedzę prosto, gdy piszę. Garbię się tylko kiedy się uczę (albo czegoś boję). Czyli w zasadzie postanowienia dotrzymałam.
Jako nagrodę obiecałam sobie czekoladę, ale już za bardzo nie jem czekolady, czego wtedy nie przewidziałam. Więc nawet należna mi połówka (za jedno postanowienie) zjedzona nie zostanie. Chrzanić postanowienia :D

Oł noł, leci "Jolka, Jolka pamiętasz...". Nie znoszę tego wokalu a la duszony kociak.

A teraz wyjaśnię profetę.

Otóż tamten zeszłoroczny post zaczęłam słowami
"witam serdecznie w nowym roku
który może nawet będzie gorszy od poprzedniego"
Po przeżyciu całego 2015 mogę potwierdzić: był gorszy od poprzedniego.
Po co udawać, że mi się coś w tym roku udało, że mogę dzisiaj walnąć urocze podsumowanie pełne spełnionych marzeń i optymistycznego patrzenia w przyszłość. Świecie, daj mi być smutnym człowiekiem. Skoro wszystko było źle, po co mam udawać, że było dobrze.


Dobra, wypiszę same pozytywy, żeby sobie udowodnić (i Wam również) że w każdym bagnie można całkiem wygodnie leżeć. 

- fajna impreza sylwestrowa na koniec 2014 i początek 2015 roku

-początek mającej już roczek kłótni z panem A. Który teraz jest facetem Bukowiny. Nie powiem, całkiem interesująca kłótnia.

-bardzo interesujące rekolekcje w kwietniu

-zwróciłam się bardziej w stronę Kościoła, wiara stała się moim wyborem, zaczęłam do tego wszystkiego podchodzić poważniej. Co miało na mnie największy wpływ? Chyba depresja, te rekolekcje i, o ironio, ateiści. 

-świetne koncerty: Pidżama Porno, Koniec Świata, Drums Fusion, Śliwka Fest, Farben Lehre i diabli wiedzą co jeszcze...

-wyjazd w góry. Wiecie, że nie pamiętam, jak one się nazywały? Ale te gniazdo szerszeni nad oknem do łazienki to na długo zapamiętam. 

-mnóstwo książek :D Przeczytałam ich ogółem 56, odkryłam takie perełki jak "Król szczurów" Jamesa Clavella czy "Czarne oceany" Dukaja. 

-mój gust książkowy mocno nachylił się w stronę fantastyki i s-f, czuję że to właśnie TO i zamierzam w tych kręgach zostać

-kupiłam prenumeratę Świata Dysku Pratchetta, a właściwie dostałam w prezencie

-pierwszy raz kupiłam sobie numer "Nowej Fantastyki" i zrozumiałam, że kocham krótkie formy

-przeczytałam całą trylogię "Metro 2033"

-kupiłam sporo nowych książek

-grałam w paintball

-byłam na wystawie obrazów Beksińskiego

-cały Adwent nie jadłam słodyczy i doszłam do wniosku, że wcale ich tak bardzo nie potrzebuję, za to potrzebuję banany, ryby i serek wiejski, więc można powiedzieć, że trochę zmieniłam sposób odżywiania się.

To chyba wszystko, co dobrego powiedzieć mogę o roku 2015. Nie wierzę w takie bzdury, że wraz z Nowym Rokiem zupełnie się zmienię, ale psychicznie łatwiej żyć, gdy myślisz: "Ten cholerny 2015 już sobie poszedł".

W nowym roku chciałabym życzyć Wam czegoś interesującego.

Sobie ustalam dwa postanowienia, tak jak rok temu. Tym razem "wygraną" jest jakaś świetna kawa za 10 zeta, którą sobie bez wyrzutów sumienia spokojnie kupię. 

1) Zebrać kasę i kupić sobie dobre, solidne buty w góry. Takie, żeby mnie nigdy nie zawiodły, i żeby od razu było widać "Ta menda to umie łazić po górach". Do tego mam dokupić sobie plecak typu kartoflak, bo mój stary jest tak brzydki, że sieje panikę i zamieszanie gdziekolwiek się zjawię. To ma być konkretny kartoflak, w którym zmieści się UFO, śniadanie, kilo kartofli i średniej wielkości państwo, nie jakiś babski plecaczek, które teraz wszędzie sprzedają. 
I najlepiej, żebym dokonała tych ważkich zakupów jak najszybciej.

2) Zacząć pracować. Widmo pracy zarobkowej (oraz szukania jej) prześladuje mnie od dawna. Z jednej strony to wolność- pieniądze moje i tylko moje, i nikt mi nie powie, że karmi mnie za darmo, i że wszystko mu zawdzięczam. Nie chcę być od nikogo zależna. Z drugiej strony praca dla młodych kojarzy mi się głównie z wrednymi pracodawcami, oszukańczymi umowami, fatalnymi warunkami pracy, zastraszaniem i call center. Czyli ogólnie samo zło, przez które boję się chociaż zacząć szukać roboty.


Nie ma to jak dobrze zacząć noworoczny poranek, budząc się z własnym trampkiem na twarzy (kreatywna młodsza kuzynka). Nie jestem wróżką, ale mam przeczucie, że taki początek roku zwiastuje bardzo dziwne, zaskakujące i nie wpisujące się w schematy dwanaście miesięcy. 


Info dla Legendarnej Garowej: tekst o Pidżamie Porno naprawdę jest już w 3/4 napisany, ale muszę go spokojnie dokończyć, dlatego nie publikuję. I mnie nie popędzać :P


pozdrawiam wszystkie potwory
Hipis


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz