14 lutego 2016

Oswojona dorosłość





Nie pamiętam, czy na blogu sarkałam na dorosłość, ale na pewno robiłam to w realu. Taki smutny Hipis, który bardzo dobrze czuje się jako siedemnastoletnie dziecko. Ludzie często nie uświadamiają sobie, ile naprawdę mają lat. Np. mój o rok zaledwie młodszy brat ciągle myśli, że ma 15 lat, chociaż świat tak na oko daje mu 19. Ale gdy człowiek przyzwyczai się do 15...

Gdy człowiekowi bardzo dobrze jest jako siedemnastolatek, to za nic nie chce przekroczyć granicy lat 18. No bo dorosłość to jak ostatnia prosta przed śmiercią. Bo dorośli są poważni i nudni. Bo dorosłość zmienia. Bo świat będzie wymagać. Odpowiedzialności, logicznego myślenia. Nie będzie można mieć głupich humorów, chandry kiedy się chce, zielonych włosów, pacyfy na szyi i plecaka  z jednorożcem. No smuteczek. Dorosłość to koniec czegoś.

Tak bardzo skuteczny koniec, że chociaż pamiętam dzisiaj moje stare argumenty, które przytaczam, to zupełnie nie umiem się z nimi utożsamiać.

Wbrew temu, co się często mówi, dorosłość naprawdę coś zmienia, przynajmniej u mnie zmieniła.

---> Wyrwałam się ze schematu szkolnego. Dla niektórych może w ogóle nie istnieje schemat szkolny. Te wszystkie zasady, których trzeba przestrzegać, ta cała nagonka, żeby uczniowie nie palili, nie przychodzili do szkoły na kacu, przynosili usprawiedliwienia od rodziców, krzyczenia na uczniów... Akurat w liceum już nikt na mnie nie krzyczy, ale po gimnazjum mam uraz. Zawsze byłam grzeczną uczennicą- tak odruchowo, z nawyku, córką też starałam się być dobra. Po osiemnastce zaczęło mnie to irytować. Po co tak latać za dorosłymi ludźmi? I to jeszcze poważnymi, bo w moim liceum za dużo debili nie ma. Od kiedy mogę sama podpisywać sobie zgody na wycieczki i takie tam bzdury (niestety, zwolnień nie mogę sobie pisać, a szkoda) czuję się człowiekiem o wiele bardziej szanowanym przez społeczeństwo. Normalniejszym.

---> Wstęp do klubów. Nie łażę za dużo po klubach, tylko na koncerty, albo wpadam do Cybermachiny. Może niektórych bawi przemykanie się w wejściach i wciskanie barmanowi, że ma się dowód w innych spodniach, ale dla mnie to zawsze było głupie i niemiłe moralnie. Wolę być dorosła.
Podobnie ze stronami w internecie albo filmikami na yt, które w końcu przestały pokazywać mi ostrzeżenia o treści nieodpowiedniej dla niepełnoletnich, albo takie rzeczy blokować.

---> Moja ulubiona zmiana- w końcu sama odpowiadam za siebie.

Jestem osobą dość samodzielną.
Nie lubię niepokoić rodziców moimi sprawami. W ogóle nie lubię niepokoić ludzi swoją osobą. Póki mogę robię wszystko sama, gdy nie mogę, zgłaszam się z prośbą do przyjaciół.

Przed feriami zimowymi miałam niezłe rajdy z Zarządem Dróg. Ogólnie poszło o to, że chciano mi wcisnąć mandat, który dostałam nie ze swojej winy. Z urzędu, który w Bydgoszczy zajmuje się anulowaniem mandatów, zostałam wysłana do Zarządu, bo sprawa była dość skomplikowana. Oczywiście Zarząd musiał znajdować się w zupełnie innej części miasta, na szczęście panie z kiosków Ruchu mają całe miasto w małym palcu, więc jakoś się dopytałam i trafiłam. Ostatecznie wyszło na to, że mam napisać odwołanie od owego mandatu, to będą nad nim przez miesiąc myśleć i może zwrócą mi kasę, którą na niego wydałam. A może nie. Nie ma tak dobrze w życiu. Muszę przyznać, że raz przydała mi się do czegoś umiejętność dobrego pisania.

Przez miesiąc tak skutecznie ukrywałam ową sprawę przed rodzicami, że byli naprawdę zdziwieni, gdy znaleźli w skrzynce list od Zarządu. A ja wróciłam sobie o 23 w piątek i zaraz na mnie wszyscy: tłumacz się! Zjadłam obiad, sprawdziłam, że sprawę wygrałam i zwrócę mi kasę (trochę za późno, już na jeden koncert przez nich nie poszłam), w końcu wyjaśniłam spokojnie o co w tym wszystkim chodziło i poszłam spać.

Po tej całej sprawie poczułam się dziwnie dorosła. Można powiedzieć, że zrozumiałam dorosłość, której niedawno tak nienawidziłam, i z którą tak się kłóciłam.
Wiecie co? Nie ma co marnować energii na kłócenie się z dorosłością. Lepiej się uczyć do matury i pisać posty na bloga. Lepiej samemu załatwiać swoje sprawy niż marnować czas na tłumaczenie swoim cholerycznym rodzicom, o co chodzi. A świadomość, że możesz sobie wejść gdzie chcesz, oglądać i czytać co chcesz, kupować co chcesz, żyć jak chcesz, jest naprawdę cudowna.

Czy jestem poważniejsza? Nie jestem pewna... Ostatnio przebywałam trochę z ludźmi z gimnazjum i zauważyłam, że ja i moi znajomi bardzo się od nich różnimy. Nie mam pojęcia, na czym polega różnica... Ale to chyba właśnie ta powaga. I zmęczenie nauką do matury. Oraz odpowiedzialność, ściśle z ową maturą związana. Może też doświadczenie życiowe?

Jestem poważniejsza w kwestii światopoglądu. Wcześniej pozwalałam sobie na olewanie czegoś, na niezdecydowanie, na brak własnych poglądów. Od osiemnastki postanowiłam że koniec z tym. Nie można być przez całe życie budyniem intelektualnym, który nic nie wie na pewno, z niczym się do końca nie zgadza, niczemu nie zaprzecza, o nic się nie kłóci i nie walczy, w nic nie wierzy... 
No hej, jestem człowiekiem, czas nadać temu czemuś zwanemu życiem jakiś głębszy sens i cel. Nie chodzi mi o poglądy polityczne, chociaż one też się przydają. Chodzi mi o poglądy w kwestii życia, religii, społeczeństwa, tego kim chcemy być a kim nie. Co jest dla nas ważne, a co olewamy. Moim zdaniem lepiej już człowiek wychodzi na radykalizmie niż na byciu budyniem, bowiem młodzi radykałowie z czasem przeważnie normalnieją, a budyń budyniem pozostanie, bezrefleksyjny jak zawsze.

Dobra, podsumowując: dorosłość naprawdę coś zmienia. Nie warto marnować energię na walczenie z nią, bo i tak wygra, chyba że tej walki potrzebujesz, wtedy proszę bardzo. Nie warto być budyniem.

A tak ogólnie to nadal popełniam takie błędy jak zapominanie o sprawdzianach, lenistwo, żarcie czekoladek czy odrabianie tylko interesujących lekcji. Nadal lubię być kreatywna, malować kredą po meblach, słuchać duuużo muzyki, nie znoszę myć naczyń i prasować, oraz słyszę od nauczycieli, żebym przestała bić ludzi. Więc spokojnie, dorosłość nawet w dużych dawkach nie szkodzi (bardzo szkodzi matura, ale to inny temat).

Też tak dziwnie mieliście z dorosłością- do pewnego momentu negacja, a potem nagle pełne pogodzenie i nawet sympatia do tej wrednej mendy?

Pozdrawiam

Hipis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz