26 marca 2016

Absurdalnik #2





Cześć!

Dzisiaj znowu Absurdalnik, bo ten odcinek dotyczy... Drogi Krzyżowej, więc właśnie się robi nieaktualny. Tak, ja też się nie spodziewałam, że w Drodze Krzyżowej może być coś absurdalnego, ale wiecie, życie nie zwraca uwagi na to, czego ja się spodziewam, a czego nie. Dzisiaj pojawia się atmosfera oniryczna, Szwederowo i kumpel-menda który chyba wybaczy mi taki atak na jego prywatność!
bo jak nie to będę miała przerąbane :D

Dla niezorientowanych, zasady działania Absurdalnika są w tym poście.
Co odcinek zmieniam zdjęcie przy logo, ale ogólnie postaram się niedługo stworzyć spójne logo dla całego cyklu.

#2


Kiedy zamknęłam oczy było jasno... Kiedy obudziłam się z mętnych majaków, bo snem tego nie nazwę, było kurde ciemno. Coś za oknem chlupało uporczywie, przywodząc na myśl zapach mokrej ziemi zimno, wilgoć i nieszczęścia. Za oknem Bydgoszcz taplała się w błocie i niemrawo świeciła tysiącem okien. Miejscowi dresiarze czyścili kosy i wychodzili na wczesne łowy w świetle księżyca zegara cyfrowego na Wielkim Żelazku, zwanym Stacją Bydgoszcz Główna.
Jedynym źródłem światła w ciemnościach pokoju był ekran komputera. Ten chorobliwy blask. Teraz dorzućcie sobie do tego to chlupanie, i tą świadomość dresików na łowach, i to że za dwa miesiące matura, i będziecie w stanie wyobrazić sobie mój entuzjazm do wstania. Gdyby nie to, że nie byłam u siebie, to bym się nie ruszyła do soboty rano, ale trudno porządnym ludziom zajmować pokój aż tak długo.

Nie spodziewałam się, że nawet w tak smętne i wyczerpujące dni, jak deszczowy Piątek Maturalny*, musi mnie koniecznie spotkać coś absurdalnego.

Mały zarys okoliczności: spotkania mojej wspólnoty mają miejsce w piątek. Od 18:00 msza, teraz też droga krzyżowa, od jakoś 19:00 spotkanie.

Razem z kumplem-mendą (zwanym też czasami przeze mnie anima damnata, ale nie powtarzajcie tego po mnie, to nieładne określenie) przyszliśmy o jakiejś 19:06 i zrozumieliśmy w pełni, że droga krzyżowa nam uciekła, i bezczelnie zniknęła gdzieś w zabłoconych uliczkach Szwederowa.

Czy znacie jakieś sposoby na zwabienie drogi krzyżowej?
My też nie znaliśmy. Nasłuchiwanie nic nie pomogło. Stanie pod kościołem (w końcu każda Droga Krzyżowa dojdzie w końcu do jakiegoś kościoła) okazało się kompletnie bezcelowe. W końcu wysłaliśmy do Drogi Krzyżowej sms-a, żeby określiła swoją lokalizację, i na szczęście zrobiła to bez wahania.


Tak, o godzinie 19:00 w piątek, w mżawce i paskudnych objęciach nocy, wraz z kumplem-mendą goniłam po Bydgoszczy Drogę Krzyżową. Miała być na Orlej, ale mieliśmy kiepskie tempo (kumpel-menda ubrał nowe glany. Wiecie, co lubią robić z człowiekiem nowe glany), więc zdążyła minął ulicę Solskiego i zaszyć się w mrocznym uliczkach wśród blokowiska.


Złapaliśmy ją koło stacji 10. Wmieszaliśmy się w tłum udając, że wcale nie jesteśmy debilami :D


* Piątek maturalny czyli piątek, w którym moja historyca robi nam próbną maturę z danego działu. Wiecie, osobno średniowiecze, osobno wiek XIX itp. Takie piątki są zawsze zwieńczeniem wielotygodniowej, niewolniczej pracy i nauki, i wymagają ode mnie takiego wysiłku umysłowego, że potem jestem w stanie tylko pić kawę i bujać się na boki aż do wieczora. 


Właściwie to są święta, więc życzę wszystkim Czytelnikom spoko świąt, bez niepotrzebnego wkurzania się i spinania, bez objadania się "bo tak wypada", wypełnionych za to świętym spokojem i wypadkami podnoszącymi na duchy, a nie kawą wylaną na świeży obrus. Nie dajcie z siebie zrobić ofiar konsumpcjonizmu, serio. Zobaczyłam ostatnio baranka cukrowego i pomyślałam sobie  "Z ludźmi to jak z tymi barankami- w tradycji są one pięknym, wzniosłym symbolem, a w praktyce sklepowej to okropne karykatury z cukru". No właśnie. 

pozdrawia
Hipis

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz