Na
pewno niczego mądrego. Ale przyznajcie się, drogie Czytelniczki, na pewno
miałyście kiedyś fazę na takie typowe powiastki dla nastolatek. Obojętnie czy
wampiryczne, czarodziejskie czy zupełnie zwyczajne, ich cechą wspólną zawsze
było traktowanie o nastolatkach, ich typowych problemach, i wręcz nurzanie się w
temacie miłości. To nie było nawet nurzanie, tylko topienie się, jeżeli mam być
szczera.
Dzisiaj
widząc typowe książki dla nastolatek mam ochotę wzywać egzorcystę. Pomijając
fakt, że w większości były kiepsko napisane, to na dodatek wciskały
dziewczynkom rzeczy, które w życiu realnym się po prostu nie trafiają, i uczyły kompletnie złych nawyków!
Po
kilku... kilkunastu... latach mogę z powagą Dorosłego Hipisa wyznaczyć bzdury,
które w życiu realnym się wcale nie sprawdziły. Autorki książek dla nastolatek
mogą sobie czytać to do poduszki, polecam.
1.
Faceci to wrażliwi romantycy.
Moje
ulubione. W książkach naczytałam się mnóstwo o wrażliwych i romantycznych
facetach, czytających poezję i spacerujących pod księżycem recytując sonety
Petrarki. Podświadomie miałam nadzieję, że spotkam kogoś takiego w liceum. He. He.
Taka
sytuacja: idąc z dwoma kumplami nocą ciemną przez równie ciemny park zwróciłam
uwagę na gwiazdy, bo akurat bardzo mocno świeciły. Moi drodzy panowie od razu
zainteresowali się tematem na swój sposób i zaczęli dyskutować o tym, co by się
stało gdyby rozbłysk słoneczny zniszczył sieć energetyczną na Ziemi i ile lat
trwałaby odbudowa, tudzież próbowali przewidzieć reakcję społeczeństwa i
wymyślić sposób na zapobiegnięcie anarchii.
Druga
sytuacja: dopiero co padało, jest piękna i rześka wiosenna noc, idziemy z
Basistą po zarośniętych zielskiem schodach, wracając ze spotkania wspólnoty. W
pewnym momencie on stwierdza: „Ale ładnie pachnie deszczem...”. Uśmiecham się,
bo też lubię ten zapach, a on kończy myśl „...i płynem do mycia naczyń...”.
(Co było
faktem, bo przed wyjściem zmywałam kubki.)
2.
Faceci to też bohaterowie ratujący biedne panie przed światem.
Tak, i
przeważnie te dwie cechy szły w parze- bycie romantykiem i bycie twardym macho.
I to przez cały czas, bez tygodniowego urlopu albo możliwości bycia akurat w złym humorze. To powinno być zgłoszone do
jakiegoś rzecznika praw faceta...
Więc
tak- znam facetów którzy naprawdę potrafią zachować się bohatersko. Jeden z
moich ziomków kiedyś wyciągnął okulary Bukowiny z pogo prawie bez szwanku- to
naprawdę jest trudniejsze niż pokonanie jakiegoś tam smoka z wieży! Z drugiej
strony ten sam ziomek potrafi się zachowywać jak kompletna ciapa, tudzież
siedzieć w swoim smutnym dołku i uparcie twierdzić, że nie wyjdzie.
Najnowsze
badania amerykańskich naukowców dowodzą,
że faceci też są ludźmi i raz są twardzi, a raz kompletnie sobie nie
radzą. Niestety autorki książek dla nastolatek jeszcze do tych badań nie
dotarły.
Ba, nie
zawsze też książę akurat jest w humorze, by zajmować się sprawami jakiejś
księżniczki.
Sprzed kilku miesięcy- po próbnej maturze z matmy usiadłam na
korytarzu, czekając na Basistę, który zawsze uparcie pisał do końca. Myślałam o
tym, że na pewno nie zdałam, matury też nie zdam, cholerna delta, nienawidzę
logarytmów, za jakie grzechy, czemu tylko ja tak cierpię z ta głupia matmą, Basista,
cholera, gdzie jesteś mój ziomku, jak muszę się komuś wyżalić...
Właśnie
w tym momencie wpadł mi do głowy pomysł na ten post (oj coś długo go
pisałam...). Bo chwila, czemu wymagam od ziomka, który też jest noga z matmy,
żeby akurat moim problemem się zajął? Bo jest facetem, ma taki cholerny obowiązek.
A skąd to wiesz? Z książek. Na pewno nie z życia, bo w życiu jest tak, że...
Basista
wyszedł z sali jako ostatni i na mój widok jęknął zirytowany: „Siedzisz tu i
oczywiście nie wpadło ci do głowy iść odebrać kurtki z szatni??”
I kurde, to było logiczne, bo szukaliśmy potem szatniarki po całej szkole.
Tamtą
maturę zdałam, jak co :D
3.
Przyjaciel z dzieciństwa- na pewno to twoja miłość życia!
Czasami
tak, jestem skora w to uwierzyć. Znam kilka parek, które zaczynały od
przyjaźni. Ale litości, czemu niby ZAWSZE?
4.
Ponieważ przyjaźń damsko-męska nie istnieje.
Jeszcze
nie spotkałam książki, w której by tak nie było. Zawsze gdy był jej
przyjacielem, plus oczywiście był bohaterski, romantyczny i non stop na jej
usługach, to momentalnie stawali się parą. Moim zdaniem jest to mega, mega
szkodliwe, bo potem biedne istoty z gimnazjum (tudzież starsze) wmawiają sobie,
że „skoro go lubię to na pewno go kocham!!” i męczą się w kiepskim związku,
albo zadręczają się pół życia mickiewiczowskim „czy to jest przyjaźń, czy to
jest kochanie?” A po co to komu, no po co. Lepiej mieć dobrego ziomka.
5. Te
złe i te dobre.
Typowy
układ sił- nasza bohaterka, jej psiapsiółka, jej chłopak, to są ci dobrzy.
Zawsze naprzeciwko jest grupa osób z klasy, kierowana przeważnie przez jakąś
laskę, która dręczy naszą bohaterkę, i oni są tymi złymi, wrednymi,
niesympatycznymi w każdym calu. Jeżeli nasza bohaterka i ta zła w czymś
rywalizują, to ta zła jest zawsze mniej uzdolniona, ale gra nieczysto.
Piękny
świat, naprawdę. Szczególnie że nasza dobra bohaterka nigdy nie wpadnie na myśl
„A może to ja jestem jędzowata i dlatego tyle osób w klasie mnie nie lubi?”.
Nie no, co ty. Nawet jeżeli nasza bohaterka bywa czasami głupia, pusta albo
nierozsądna, to zawsze jest takie urocze, no bo ona nie wiedziała, ona ma dobre serce... Ta zła nigdy nie jest urocza i ma non stop
przegrywać i być poniżana przez dobrą. Która nadal jest dobra, mimo iż
zachowuje się mendowato. Mega logika.
6.
Dramatyczna akcja kończy się dramatyczną sytuacją.
Podobno
w życiu też tak się zdarza, może tylko ja mam pecha.
Wygląda
to tak- nasza bohaterka ma depresję bo coś tam. Sytuacja ta nie może skończyć
się tym, że nasza bohaterka będzie brać leki, pouczy się o swojej chorobie i
jakoś powolutku się ogarnie. To się musi skończyć czymś wielkim, np. próbą
samobójczą bohaterki, ratowaniem przed śmiercią jej przyjaciółki,
zaangażowaniem się jej w zbieranie pieniędzy na chorego kota itp. Jeżeli
bohaterka na przykład pokłóci się z chłopakiem to nie ma tak, że przemyślą
sprawę przez kilka zwyczajnych dni, tylko po kilku dniach okaże się, że chłopak
miał wypadek i umiera, a ona pędzi do niego i nagle przebacza mu wszystko itp. itp.
Czuję
się strasznie poszkodowana, że w moim życiu wielkie przełomy są tak naprawdę
ciche a wielkie nawrócenia przechodzą tylko w mojej głowie. Przeważnie bardzo stopniowo i powolnie.
A gdyby za każdym razem, jak się z kimś pokłócę, ten ktoś nagle lądował na łożu śmierci, to biedny Basista miałby przechlapane :D
7.
Bohaterów wyrównujemy... w dół.
To
powód, dla którego przestałam czytać takie książki. Poza twórczością Małgorzaty
Musierowicz i Ewy Nowak (świetne autorki, tak by the way) nie miałam się jak z
bohaterkami utożsamiać. Bo były one idealnie wyrównane do poziomu typowej
nastolatki. Tylko że zaniżając ów poziom w dół.
Wszystkie
miały kłopoty z nauką (no żeby facet mógł im w
tym pomagać, to jasne). Wszystkie robiły sobie w życiu dziwne problemy,
które mi by do głowy nie wpadły nawet. Wszystkie lubiły się stroić, nie lubiły nauczycielek i lektur, słuchały muzyki pop, czytały romanse itp.
Nie
mogłam się z nimi utożsamiać i ubolewałam nad faktem, że jest milion porad co
robić, kiedy jesteś słaby w szkole. Ale nikt nie chciał mi doradzić, co robić,
gdy jesteś za zdolny i w szkole się nudzisz. Gdy ludzie śmieją się z ciebie, bo
jesteś kujonem, a ty się tak naprawdę nic nie uczysz. Żadna z tych bohaterek
nie zostałaby moja przyjaciółką, bo nie miałyśmy wspólnych tematów, ja za to
uczyłam się jednego- jesteś dziwna, masz wyrównać się do poziomu innych, bo
zawsze będziesz odrzucanym kujonem- nawet w książkach.
Co
najlepsze, ja wcale nie jestem dziwna czy niestandardowa. W liceum spotkałam
multum ludzi naprawdę pozytywnie rąbniętych, o naprawdę fascynujących pasjach,
ambicjach, ludzi o mózgach tak dziwnych że miałam ochotę zrobić im trepanację
czaszki. Ja w porównaniu z nimi jestem szaraczkiem bez pasji :P
Tak
więc jeszcze przed skończeniem gimnazjum porzuciłam na zawsze literaturę dla
dziewczyn i nigdy nie przekonałam się też do literatury dla kobiet, filmów dla
kobiet, wierszy pisanych przez kobiety itd.
Dzisiaj
się nabijam z tych książek, i jeżeli macie z nimi podobne zabawne doświadczenia
to piszcie w komentarzach, chcę wiedzieć że nie jestem sama „dziwakiem” :D
(Chyba że lubicie takie książki, wtedy pisać, dlaczego, może to zrozumiem w
końcu...).
Ale
wiecie co? To, co wpoją nam książki, zostaje z nami na długo. Więc czasami
warto się zastanowić, czy chcemy, żeby zostały z nami na długo opisy przyrody z
książek podróżniczych, czy kompletnie głupie tezy o psychologii człowieka,
które serwują nam co niektóre książki dla dziewczyn.